Legenda o Sumie
  • Podróż Suma
  • O Sumie
  • Słuchowisko
  • Napisz do nas
  • Podróż Suma
  • O Sumie
  • Słuchowisko
  • Napisz do nas
Obraz

Legenda o Sumie i wiślanej koronie

O wędrówce

2/12/2020

0 Komentarze

 
Obraz
Pan Mateusz Waligóra podczas wiślanej wędrówki. Zdjęcie: Pani Alina Kondrat


​O swoim spotkaniu z Wisłą opowiada nam dzisiaj Pan Mateusz Waligóra, podróżnik, który jako pierwszy w historii przewędrował całą Pustynię Gobi po stronie Mongolii. W tym roku wyruszył pieszo wzdłuż Wisły, szlakiem, który ciągnął się od jej źródeł aż po wybrzeże Bałtyku. Wyprawa ta zajęła mu 46 dni: od późnego lata do wczesnej jesieni.
 
 
Co sprawiło, że wyruszył Pan w podróż wzdłuż Wisły?

Myślę, że ten marsz zrodził się po części z frustracji: z frustracji, że nie mogę wyruszyć w podróż, do której przygotowywałem się od dwóch lat. Miał być to marsz przez Australię, z północy na południe, przez jej pustynny interior. I kiedy w marcu tego roku zrozumiałem, że ta wyprawa się nie odbędzie, bo ze względu na pandemię wszyscy będziemy siedzieć w domach, poczułem się po prostu sfrustrowany. Kiedy ta frustracja we mnie narastała, zacząłem chodzić wzdłuż rzeki, która płynie nieopodal mojego domu, Ślęzy. To nie jest długi odcinek, bo liczy około 18 km, a następnie wpływa do Odry. I wtedy, maszerując wzdłuż tej rzeki w tę i we w tę, w te i we w tę, zrozumiałem, że kompletnie mnie to nie nudzi. Zrozumiałem jednocześnie, że wielką przygodą może być marsz przez cały kraj, wzdłuż najdłuższej rzeki, która przez ten kraj prowadzi, wzdłuż Wisły. I to właśnie Wisła miała się stać moim przewodnikiem, osią podróży i kompasem, który wskazywał mi kierunek.

Jaka historia, rozmowa, spotkanie, odkrycie do tej pory zaskoczyły Pana najbardziej?

Ja przyznam szczerze, że ten moment, i to spotkanie, które zaskoczyło mnie najbardziej, trwało 46 dni, czyli dokładnie tyle ile trwała cała wyprawa, cały marsz. Nie lubię wyłuskiwać pojedynczych historii z tego powodu, że każda z nich jest wyjątkowa, chociaż wszystkie są od siebie różne. Wspólnym mianownikiem na pewno jest dla nich Wisła i gdybym musiał naprawdę tak na szybko wybrać jakąś historię, to muszę przyznać, że wielkie wrażenie zrobiło na mnie spotkanie z Panią Marią Mostowską, która liczy sobie już 98 lat i pomimo swojego wieku doskonale pamięta jak jeszcze przed wojną zdobywała w Wiśle kartę pływacką (bo to były czasy, kiedy pływać uczyliśmy się w rzekach, a nie w rozbudowanych aquaparkach). Jednocześnie Pani Maria opowiedziała mi też o tym, jak przechodziła przez zamarzniętą Wisłę, aby dotrzeć na Pragę, aby zobaczyć jak ta część miasta została przez działania wojenne zniszczona. Muszę przyznać, że ta opowieść, ale też wiele, wiele innych, robiły na mnie olbrzymie wrażenie.
 
Co możemy zrobić w naszej prywatnej codzienności, aby pomóc Wiśle, środowisku, Ziemi, od czego możemy zacząć?
 
Ja myślę, że Wiśle naprawdę nie musimy pomagać, wystarczy, że nie będziemy jej przeszkadzać, nie będziemy w żaden sposób starać się regulować tej rzeki, oszukując siebie samych, że jeśli wybetonujemy jej brzegi, to zabezpieczymy się przed powodzią, bo to są jakieś mrzonki: z roku na rok jesteśmy przez Wisłę pstrykani w nos. Rzeka nam mówi jasno, że to się nie uda, że nie jesteśmy w stanie w stu procentach nad nią zapanować, więc wydaje mi się, że im mniej ingerujemy w Wisłę, tym lepiej dla niej samej. Jednak bardzo ważne w tych zmianach klimatu jest to, abyśmy zwracali uwagę – to jest oczywiście moje zdanie – na to ile konsumujemy, czy naprawdę potrzebujemy kupić sobie nową koszulkę, nową kurtkę, nowe buty, czy musimy wymienić samochód, bo te wszystkie przedmioty do swojej produkcji wykorzystują bardzo duże ilości wody. Oczywiście nie wspominam już o takich podstawowych czynnościach związanych z higieną, z wykorzystaniem wody w domu, z użyciem zmywarki, z korzystaniem z prysznica; to są takie oczywiste sprawy, które jednak trzeba cały czas powtarzać, aby w społeczeństwie się utrwaliły. Wydaje mi się, że każdy z nas na własnym podwórku z czystym sumieniem może tym zmianom przeciwdziałać. Obawiam się jednak, że jeśli nie dojdzie tutaj do porozumienia na wyższym szczeblu, do skoordynowanych działań osób rządzących, to nawet te nasze małe działania mogą odnieść niewielki skutek.
 
W legendzie Sum poszukuje zagubionej wiślanej korony, nie wiedząc zupełnie jak ten skarb wygląda. Gdyby to Pan miał ją odnaleźć, czego by Pan szukał? Jak ją Pan sobie wyobraża?
 
Przyznam szczerze, że ja nie przeczytałem legendy o Sumie… Hmmm…  Jak by wyglądała jakaś nagroda, jakiś skarb, który ja miałbym znaleźć? Myślę, że dla mnie taką nagrodą była możliwość odbycia tej podróży, ten marsz, bo ja go traktuję trochę jak taki dar, ze wszystkimi jego plusami i minusami, z dobrą i złą pogodą, wyczerpaniem i dniami, kiedy odpoczywam od samej rzeki i w ogóle od samego poruszania się. Dla mnie to jest wielki dar, bo zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy ma taką możliwość, niektórzy nigdy nie będą jej mieli. Staram się więc doceniać w tym trudnym dla nas wszystkich czasie - kiedy tak naprawdę z dnia na dzień możemy coraz mniej - doceniać to, co się udało, i jednocześnie nabierać ochoty na więcej takich skarbów.

0 Komentarze

Kraków

29/9/2020

0 Komentarze

 
Obraz

"Kids in Kraków" to projekt przybliżający sprawy miasta i kultury małym i dużym dzieciom. Rozmawiamy więc z Panią Barbara Fijał, która opowiada nam o Krakowie.

- Co uznalibyście Państwo za symbol Swojego miasta, i dlaczego?
- Myśląc o Krakowie, w pierwszej kolejności przychodzi nam go głowy Smok Wawelski, a w drugiej obwarzanek – to w sumie pokazuje, że o Krakowie warto myśleć jako o połączeniu tradycji i historii (zabytki i dzieje miasta) z nowoczesnością i kreatywnością (mieszkańcy i codzienne życie).
 
- Jaka legenda, podanie, tajemnica związana z Wisłą przekazywana jest w tych stronach?
- Najbardziej znaną legendą jest oczywiście ta o Smoku Wawelskim, który po zjedzeniu barana wypchanego siarką sprezentowanego mu przez dzielnego Skubę, wypił pół Wisły i pękł. To jednak nie wszystko, warto przywołać także Legendą o Wandzie, co nie chciała Niemca. Była młoda i piękna, słynęła z mądrych i sprawiedliwych rządów. By uchronić swój lud przed najeźdźcą, wybrała śmierć w falach Wisły. A najmniej znana jest chyba legenda o zatopionym dzwonie, który nigdy nie przestał bić.
Niegdyś przy klasztorze norbertanek na Zwierzyńcu, leżącym przy szlaku handlowym, cumował prom. Pewnej nocy wichura zerwała linę i prom popłynął z nurtem Wisły. Zanim siostry zastąpiły go nowym, pewnej nocy obudził je dźwięk sygnaturki, a kiedy przerażone wybiegły z cel, ujrzały jeźdźców pędzących na koniach – byli to kupcy – a za nimi Tatarów. Uciekający kierowali się w stronę przystani, nie wiedząc, że promu tam nie ma, poziom wody zaś nie pozwalał na bezpieczną przeprawę. Kupcy i Tatarzy rzucili się w nurt Wisły. Utonęli wszyscy – z wyjątkiem jednego kupca, który w podziękowaniu za ocalenie postanowił ufundować nowy dzwon dla klasztoru. Zamówiony u znanego ludwisarza dzwon okazał się pęknięty. Nie pomogły jeszcze dwie próby odlania dzwonu, za każdym razem pojawiało się pęknięcie. Wreszcie dzwon ze skazą zawisł w klasztorze i dzwonił co wieczór, dziesięcioma uderzeniami wzywając siostry na modlitwę za dusze topielców. Tradycja ta trwała do 1917 roku, kiedy Austriacy zarekwirowali go na armaty. Inna wersja głosi, że Tatarzy zerwali dzwon i utopili w Wiśle. Od tej pory w noc świętojańską wody Wisły mają rozstępować się, na powierzchnię podobno wypływa dzwon i słychać go, aż wybije północ…
 
- Jak wpływa rzeka na życie miasta?
- Dzięki rzece powstała pierwsza osada, która dała potem początek twierdzy na pobliskim wzgórzu. Pierwsze trwałe zabudowania stanęły tu prawdopodobnie już w IX wieku, jeszcze przed powstaniem państwa polskiego, i służyły władcy zajmującego te ziemie plemienia Wiślan. W X wieku na wzgórzu nieopodal rzeki stało kamienne palatium książęce i liczne kościoły, a po powstaniu w roku 1000 biskupstwa krakowskiego wzniesiono tu katedrę.
Dziś Bulwary Wiślane to malownicze miejsce spacerów i odpoczynku w centrum miasta u stóp Wawelu. Wraz z przyległymi fragmentami wałów Wisły, a także Rudawy, stanowią popularne miejsce rekreacyjno-wypoczynkowe zarówno dla krakowian, jak i przyjeżdżających turystów. Znajdują się tu liczne alejki spacerowe, a wzdłuż biegną ścieżki rowerowe. Po Wiśle pływają liczne statki, a nawet tramwaj wodny.
 
- W legendzie Sum poszukuje zagubionej wiślanej korony, nie wiedząc zupełnie jak ten skarb wygląda. Jak Państwo ją sobie wyobrażają?
- Korona, której poszukuje Sum, jest zrobiona ze szlachetnego kruszcu, a dookoła niej diamentami wyłożona jest kręta droga, którą Wisła pokonuje od gór aż po morze. Temu, kto ją odnajdzie, wskaże ona miejsce, w której woda w rzece jest przejrzysta, zdrowa i najczystsza!

0 Komentarze

O wiślanym sumie

28/9/2020

0 Komentarze

 
Obraz
Pan Kamil Walicki ze Smokiem wawelskim, ponad dwumetrowym sumem (kamilwalicki.pl)

Pod koniec sierpnia w wodach Wisły tuż pod Krakowem złapany został ogromny, ponad dwumetrowy sum. Czy to nasz bohater? Tego nie wiemy. Ale dowiedzieliśmy się mnóstwa ciekawych rzeczy od Pana Kamila Walickiego, wędkarza, który dokonał tego wyczynu i dzięki temu miał szczęście spotkać się z bardzo bliska z tą niezwykłą rybą.
 
- Niebawem na blogu premierę będzie miało nasze słuchowisko: legenda o Sumie, który poszukuje zaginionej korony Królowej Wisły. W opowieści ta mądra, dostojna ryba zostaje złowiona przez rybaka, i ponownie wypuszczona do wody.
- Na początek - rybak i wędkarz to dwie odmienne postacie. Już tłumaczę różnicę! Wędkarz łowi wędką, a rybak siecią. Rybak nigdy nie wypuszcza złapanych ryb (bo dla niego każda ryba to pieniądze), a u wędkarzy bywa odwrotnie. Oczywiście wielu ryby zabiera, ale wielu też wypuszcza. Wędkarstwo to pasja i odpoczynek, a rybactwo to sposób zarobku, nie mający nic wspólnego z pasją. Między rybakiem a wędkarzem zawsze jest konflikt "interesów" (zarybienia są prowadzone ze składek wędkarskich, a rybak te ryby łapie w sieci, zabija i sprzedaje) i jedni drugich nie lubią. Ważne też, że wędkarze łowią, a rybacy łapią.
 
- Złowionego niedawno suma nazwał Pan "Smokiem wawelskim" - dlaczego? 
- Nazwałem go Smokiem wawelskim, ponieważ był złowiony w okolicy Zamku Królewskiego na Wawelu i wydawał mi się wielki niczym legendarny smok.
 
- Łowi Pan wiele rozmaitych dużych i pięknych ryb. Czy sumy mają w sobie coś wyjątkowego, czym różnią się od innych? 
- Sumy są wyjątkowe dlatego, że są największymi rybami w naszych wodach. Żadna inna ryba żyjąca w Polsce nie dorasta do takich rozmiarów.
 
- Jakie cechy charakteru i umiejętności najbardziej się Panu przydają podczas połowów? 
- Wydaje mi się, że w wędkarstwie najważniejsza jest miłość do Przyrody, chęć przebywania nad wodą, często z dala od ludzi. Ja podczas swoich wypraw nad dzikie odcinki Wisły spotykam więcej dzikich zwierząt niż ludzi - i bardzo mi to odpowiada. Trzeba chyba po prostu kochać Przyrodę i wszystkie jej zjawiska - od wschodu słońca, aż po niesamowitą ciszę przed burzą.
 
- Co było dla Pana najciekawszym albo najdziwniejszym przeżyciem na wodach Wisły? 
- Wisła potrafi zaskakiwać za każdym razem. Ja mieszkam w Warszawie i wystarczy odjechać kilkanaście kilometrów od stolicy, aby ujrzeć wspaniałą, dziką rzekę. Wisła jest ostatnią tak wielką rzeką w Europie, która nie jest jeszcze uregulowana, jest dzika. Spotykam na jej brzegach łosie, bobry, jest mnóstwo czapli, zdarzają się czarne bociany, czasem uda się dostrzec łosia czy wydry, a bieliki widuję regularnie. Najpiękniejsza jest podczas niskich stanów wody, gdy pojawia się mnóstwo piaszczystych łach i wysp. Sama rzeka jest pięknym zjawiskiem.
 
- Jak Pan myśli, czy każdy może zostać rybakiem? 
- Rybakiem - oby nie! Wędkarzem pewnie nie każdy - moim zdaniem aby być dobrym wędkarzem, trzeba szanować Przyrodę, lubić ją obserwować i kochać spokój. Wtedy nie trzeba mieć dużo cierpliwości, bo samo przebywanie nad wodą jest już wielką frajdą.
 
- W naszej legendzie Sum poszukuje zagubionej korony Królowej Wisły, nie wie jednak jak taki skarb może wyglądać, pyta więc o radę napotkane postaci. Gdyby Sum zapytał Pana o radę, co by mu Pan podpowiedział? 
- Powiedziałbym mu, że jest królem naszych wód i prędzej czy później i tak znajdzie koronę!
 
Bardzo dziękujemy za te opowieści! Więcej wędkarskich przygód znajdziecie na stronie Pana Kamila: kamilwalicki.pl

0 Komentarze

Bydgoszcz

25/9/2020

0 Komentarze

 
Obraz

Do naszej wyprawy dołączyła Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Bydgoszczy. To jedno z miast, przez które płynie Sum w naszej opowieści. Zadaliśmy więc kilka pytań o bydgoskie sekrety. Odpowiedziała nam na nie Pani Joanna Pawłowska:

-  Co uznalibyście Państwo za symbol Swojego miasta, i dlaczego?
- Najbardziej charakterystyczne i najpopularniejsze symbole Bydgoszczy to Spichrze i Łuczniczka. 
Spichrze
Dawno temu przy rzekach budowano magazyny na zboże i produkty spożywcze. W Bydgoszczy handel z Gdańskiem odbywał się poprzez żeglugę rzeczną. Po Brdzie i Wiśle pływały barki z towarami. Do przechowywania zboża służyły właśnie charakterystyczne budynki. Do dziś zachował się ich zabytkowy, średniowieczny wygląd wpisany na stałe w wizerunek miasta. 
Łuczniczka
Rzeźba przedstawiająca łuczniczkę powstała w 1908 roku, a jej autorem jest Ferdinand Lepcke, artysta z Berlina. Posąg wysportowanej kobiety z łukiem jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli miasta. Łuczniczkę można spotkać na znaczkach pocztowych, widokówkach, książeczkach o Bydgoszczy. Jej imieniem nazwano również obiekt sportowy wybudowany w 2002 r.
 
- Jaka legenda, podanie, tajemnica związana z Wisłą przekazywana jest w tych stronach?
- Istnieje flisacka legenda związana z Bydgoskim Zakolem Wisły. To taki długi, dziesięciokilometrowy zakręt Wisły, który dla żeglujących nim barek stanowił nie lada wyzwanie. Dochodziło tutaj do kolizji. Podobno działo się tak dlatego, że czarty zasypywały dno rzeki kamieniami.
 
-  Jak wpływa rzeka na życie miasta?
- Rola transportu rzecznego w życiu miasta była kiedyś ogromna. Brda i Wisła umożliwiały ożywiony ruch wodny i kontakty handlowe z innymi miastami. Obecnie stateczki na wodzie to atrakcja turystyczna i rekreacyjna. Bydgoszcz stara się wykorzystać piękno rzeki przepływającej przez miasto. Jednym z najbardziej urokliwych miejsc jest Wyspa Młyńska, gdzie obecność wody pełni rolę wiodącą. 
 
- W legendzie Sum poszukuje zagubionej wiślanej korony, nie wiedząc zupełnie jak ten skarb wygląda. Jak Państwo ją sobie wyobrażają?
- Korona, która od wielu lat spoczywa w Wiśle jest niewielka, lecz niezwykła. Ponieważ tak długo leżała na dnie, porosły ją małe żyjątka i rośliny. Dlatego wygląda bardziej jak egzotyczna ryba, która ma wiele błyszczących oczu. To drogocenne kamienie, którymi jest wysadzana, sprawiają takie wrażenie. Siła korony nie wiąże się jednak z bogactwem materialnym. Ona pamięta wszystkie historie, które wydarzyły się na Wiśle. Zna każdy przepływający tędy statek, słyszała każdą rozmowę i piosenkę na rzece, rozpoznaje wszystkie stworzenia błądzące pod powierzchnią wody. Kto włoży koronę na głowę, temu wyświetlą się zapisane w niej historie i stanie się królem lub królową wiślanych opowieści.

​Dziękujemy za piękną rozmowę!

Obraz
Spichrze w Bydgoszczy (Wikipedia)
Obraz
Łuczniczka w bydgoskim parku Jana Kochanowskiego (Wikipedia)
0 Komentarze

Wisła

15/9/2020

0 Komentarze

 
​
To jest trasa, którą popłynie Sum. Zanim wyruszy w drogę, poznamy miasta, które będzie mijał, ich najważniejsze zabytki, legendy, które w nich się narodziły. Posłuchamy opowieści o drzewach, kwiatach, ziołach rosnących wzdłuż brzegów Wisły, i o zwierzętach żyjących w jej wodach: tych, które można dostrzec, i tych ze świata baśni. O mostach i łodziach, i skarbach na dnie rzeki. Przeczytamy fragmenty wierszy i powieści, obejrzymy obrazy i kadry filmowe, żeby poznać jak najwięcej tajemnic Królowej Rzek. 
Tymczasem zbierajcie swoje wspomnienia, zdjęcia, rysunki: będziemy się nimi dzielić!
Obraz
Od gór do Bałtyku
0 Komentarze

Flisacy

10/9/2020

0 Komentarze

 

Jednymi z najcudowniejszych postaci związanych z Wisłą są flisacy. Flisacy to rzeczni przewoźnicy. Na długich statkach, komięgach, transportowali zboże z pól do dużych portów. Drewno wiązali w szerokie tratwy i płynęli na nich na Północ.
Piękno i wagę ich pracy opisał już w 1595 roku Sebastian Klonowic w swoim dziele „Flis, to jest Spuszczanie statków Wisłą i inszymi rzekami do niej przypadającymi”. Jest to opowieść o rzece, o mitach i legendach z nią związanych, o trasie, jaką płyną flisacy, o miastach, które mijają; jedno z najstarszych i najciekawszych zapisanych świadectw o Wiśle.

Obraz
"Flis" Sebastiana Klonowica z 1595 r., gdańskie wznowienie z 1829 r. (polona.pl)
Obraz
Toruń, Flisacy na Wiśle, pocztówka z 1896 r. (polona.pl)
Obraz
Spływ flisaków do Gdańska, ilustracja szkolna z 1929 r. (polona.pl)

Kultura flisacka obrosła w pieśni, obyczaje i legendy. Niektóre z nich poznamy już wkrótce!

0 Komentarze

Strony świata

9/9/2020

0 Komentarze

 
   Kiedy chcemy narysować ulicę, przy której mieszkamy, albo miasteczko, w którym spędzamy wakacje, albo zupełnie inne miejsce, wystarczy że usiądziemy któregoś dnia na ławce, przyjrzymy się budynkom i drzewom, i przeniesiemy je kredkami na papier, na kartkę zeszytu. Po latach okaże się to cenną pamiątką, będziemy mogli swobodnie wędrować palcem po dawnych miejscach i wspominać spędzone w nich chwile: tu jedliśmy lody, tu przebiegła wiewiórka, tu czekaliśmy na pociąg. Jeśli jednak narysujemy mapę, pozwoli nam ona na jeszcze więcej: pomoże nam w to miejsce znów trafić. Mapa bowiem nie tylko pokazuje mury, lasy, rzeki, mosty i ulice. Mówi nam też coś bardzo ważnego – w którym miejscu świata należy ich szukać.
   Jeśli weźmiecie do ręki mapę Waszego miasta, zobaczycie, że na górnej krawędzi widnieje wielka litera N. Litera N oznacza północ. Na północy świeci Gwiazda Polarna, najważniejsza z gwiazd. Kiedy patrzymy na nocne niebo, gwiazdy przesuwają się, krążą powoli nad naszymi głowami. Gwiazda Polarna jako jedyna wisi cały czas w jednym miejscu. Przez stulecia pomagała żeglarzom i wędrowcom odnaleźć właściwą drogę. Dlatego tak ważne jest dokładne przygotowanie mapy: mamy wtedy pewność, że jeśli ułożymy ją górną krawędzią w kierunku północy, rozpoznamy bez problemu trasę, którą trzeba wyruszyć.
   Najłatwiej odnaleźć północ spoglądając na kompas, ale jeśli go nie macie, zacznijcie przyglądać się światu za oknem. Czy rano widzicie budzące się słońce, czy świeci Wam do okien, czy może widzicie tylko długie cienie, jakie rzuca Wasz dom, i drzewa przed domem? Strona świata, po której słońce zaczyna swoją codzienną wędrówkę, to wschód (E, od angielskiego słowa East). A tam, gdzie wieczorami chowa się za horyzontem, znajdziecie zachód (W, od angielskiego West). Południe (S, jak South) to strona, w którą obracają się w ciągu dnia liście ziół i kwiaty na Waszych parapetach. A jeśli przyjrzycie się pniom drzew, kamieniom, murom, zobaczycie, że po ciemniejszej, zacienionej stronie porasta je mech: tam będzie północ (N, po angielsku North).
   Na mapach strony świata ułożone są w różę wiatrów. Przepiękne dawne róże wskazywały też kierunki, z których wieje wiatr; w zależności od tego z której strony nadchodzi, przynosi chłód albo upał, gorące powietrze znad pustyni i ziarenka piasku, albo lodowaty powiew północnych mórz. Wiatry mają baśniowe imiona, a o ich wędrówkach krążą cudowne legendy. Przyjrzyjcie się gałęziom, zobaczcie jak się poruszają: z której strony świata wieje dzisiaj wiatr?
Obraz
Róża wiatrów, którą wykonał portugalski żeglarz i kartograf (czyli autor map) Jorge de Aguiar. Narysował ją w roku, w którym Krzysztof Kolumb odkrył Amerykę: 1492.
Obraz
Róża wiatrów w Jastrzębiej Górze, najbardziej wysuniętym na północ krańcu Polski.
0 Komentarze

Źródła: o dwóch siostrach

4/9/2020

0 Komentarze

 
Obraz
   Każda wędrówka ma swój początek, swoje źródło, pierwszy krok: wydobywa się z maleńkiego nasionka, jak ogromne drzewa. Kiełkuje i rośnie we wszystkie strony, a jej łodygi i gałęzie, ścieżki i zakręty, plączą się tak mocno i sięgają tak daleko, że trudno jest wrócić po nich do tego drobnego ziarenka, od którego wszystko się zaczęło. Dlatego początki ważnych spraw, naszych rodzin i narodów, i różnych miejsc na ziemi i na wodzie, gubią się w legendzie.
     Nikt już teraz nie potrafi powiedzieć która opowieść o źródłach Wisły jest prawdziwa. Jedna z nich mówi o dwóch siostrach, pięknych jak wschód i zachód słońca. Ich ojcem był król gór, Beskid, i kochał je nad życie. Jedna z nich miała włosy białe jak świt i łagodne, ptasie serce. Druga nosiła czarne warkocze i chmurzyła się często od smutnych myśli. Biegały razem po górach i łąkach, rozmawiały ze zwierzętami, i plotły szerokie wianki z polnych kwiatów. Któregoś dnia jednak zapragnęły wyruszyć w świat: oglądały go ze szczytów gór, widziały jak się mieni, jak je przyzywa, pełen nieznanych cudów. Rozpoczęły więc długą wędrówkę, a kochający ojciec wypuścił za nimi strumienie przejrzystej wody, żeby nie odstępowała ich ani na krok, żeby mogły w niej gasić pragnienie i przemywać zmęczone twarze. Siostry zeszły dwiema ścieżkami, a później chwyciły się za ręce i od tej pory szły już razem. Tak samo popłynęły strumienie: Biała i Czarna Wisełka. Spływały najpierw oddzielnie, śladem jasnych i ciemnych włosów, które ciągnęły się po górskim zboczu, aż wreszcie zlały się w rzekę, Wisłę, i popłynęły za siostrami, wijąc się przez cudowną krainę, aż po brzegi Bałtyku. Dziewczęta były tak urzeczone widokiem morza, rybackich łodzi, jasnych muszli, mew i syren, że zostały tam już na zawsze. Ojciec tęsknił za nimi ogromnie, i raz do roku, z początkiem lata, chodził sam po polach i splatał kwietne wianki, a później kładł je na wiślanych falach. Płynęły tak wiele dni, a kiedy docierały nad bałtycki brzeg, siostry chwytały je i zakładały na poczochrane wiatrem włosy, i posyłały ojcu słowa bezkresnej miłości.
   Czasem siostry zanurzają się w Wiśle, zaglądają w podwodne światy. Kiedy płynie jasnowłosa, woda jest lekka jak mgła, srebrzy się, błyszczy, odbija drobinki słońca. A kiedy do rzeki wchodzi ciemnowłosa, Wisła ciemnieje, robi się ciężka i gęsta, i przyciąga do siebie chmury.
​

A co ty nam niesiesz z drogi,
Stara nasza Wisło,
Że nad tobą wichrów tyle,
Tyle chmur zawisło?
____
fragment wiersza Marii Konopnickiej „Wisła” z 1900 r.
obraz Stanisława Wyspiańskiego „Zakola Wisły” z 1904 r.

0 Komentarze

Początek podróży

1/9/2020

0 Komentarze

 
    Kiedy byłam w pierwszej klasie i nosiłam dwa warkoczyki, bardzo lubiłam szkolne lekcje z mapą. Od czasu do czasu nasza Pani rozwieszała na tablicy szeroką, poniszczoną płachtę, na której wyrysowane były góry, jeziora, rzeki, miasta, a przy każdym z tych miejsc można było przeczytać jego nazwę: przytrzymywaliśmy litery palcem, żeby nam nie uciekały, i czytaliśmy powoli słowa, które brzmiały czasem jak imiona z baśni. Byliśmy pewni, że kiedyś odwiedzimy każdy z tych zakątków, będziemy się wspinać na zaśnieżone szczyty, zbierać muszle na dnie jezior, wdrapywać się na zamkowe baszty. Mieliśmy przed sobą całe życie.
   Któregoś dnia Pani przyniosła nam długą błękitną wstążkę. Położyliśmy ją na ogromnym kartonie. Przykleiliśmy jeden kraniec wstążki do krawędzi kartki, a później spoglądaliśmy na mapę i powoli, ostrożnie, odtwarzaliśmy bieg Wisły. Tasiemka wiła się między papierowymi dachami maleńkich miast, między lasami z plasteliny, jeziorami z przejrzystej kliszy. "Układa się w literę S, żeby wszyscy pamiętali, że cała jest sercem", powiedziała Pani, i chociaż minęło wiele lat, i widziałam wiele innych rzek na różnych kontynentach, cały czas pamiętam naszą jasną salkę i lekcję o błękitnej Wiśle. Pochylaliśmy się nad kartonem, rysowaliśmy pola i kwiaty na łąkach, i kolorowe mosty, po których można było przejść palcami na drugi brzeg.
   Jestem tak bardzo ciekawa Waszych map! Będziemy je rysować na tysiąc sposobów, codziennie po trochu, szykujcie się do wielkiej przygody!
Obraz
0 Komentarze

O legendzie

30/6/2020

0 Komentarze

 

​​"Legenda o sumie i wiślanej koronie" to projekt literacko-muzyczny, skierowany głównie do dziecięcej widowni. W zamyśle ma być powrotem do słowiańskich podań o Królowej Wiśle, do dawnych klechd i baśni. Opowieść wprowadza zupełnie nową postać, bogatą jednak we wszelkie klasyczne cechy ludowych bohaterów. Ma stanowić przypomnienie o niezwykle ważnej roli, jaką odgrywa rzeka w życiu społecznym, kulturalnym, przemysłowym Polski.

Przez cały okres wakacji poznawać będziemy Suma i tajemnice Wisły, wzdłuż której płynie: na blogu pojawiać się będą krótkie opowieści o budowlach, roślinach, zwierzętach, tradycjach, a także o dźwiękach, barwach i smakach. W ten sposób przygotujemy szlak, którym we wrześniu wyruszy Sum ze swoją ważną misją. Legenda przedstawiona zostanie w formie słuchowiska. Przeplatana wątkami muzycznymi, poprowadzi Słuchaczy i Czytelników od górskich źródeł, przez polskie miasta i krajobrazy, aż po wybrzeża Bałtyku. 


Na blogu rozwijać będziemy w kreatywny sposób poszczególne wątki legendy, angażując młodych Czytelników na terenie całego kraju, poprzez zadania związane z tworzeniem map, galerii, skarbca wspomnień. Rysunki będzie można pobrać i pokolorować. Chcielibyśmy, żeby w świecie wirtualnym, wiązanym głównie z nowoczesną tematyką, zaistniał świat sięgający korzeniami pradawnych czasów.  Projekt jest też okazją do pielęgnowania pamięci i do budowania nowych, silnych więzi z przeszłością, którą mamy obowiązek ponieść dalej, i przekazać kolejnym pokoleniom. W czasie, w którym jesteśmy w pewien sposób oddzieleni od natury, legenda pomoże nam zrozumieć jej prawa, przemyśleć je i uszanować. Będzie też okazją do poznania wielu regionalnych podań, zwyczajów oraz zabytków kultury.

0 Komentarze

    Autorką jest:

    Anna Aschenbach​ - poetka, autorka baśni, opowiadań i piosenek. Od ponad pięciu lat prowadzi stronę Urodziny Czarodzieja, poświęconą poezji, malarstwu i innym szaleństwom.
    annaaschenbach.wordpress.com​

    Obraz
    Zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci

    Archiwum

    Wrzesień 2020
    Czerwiec 2020

    Kategorie

    Wszystkie
    Sum
    Wisła

    Kanał RSS

Wspierane przez Stwórz własną unikalną stronę internetową przy użyciu konfigurowalnych szablonów.